Franciszek staje mi się coraz bliższy. Nie tylko dlatego, że dzięki olsztyńskim bibliotekom i archiwom oraz moim czytelnikom znam coraz więcej szczegółów z okresu jego życia w tym mieście, lecz także dlatego, że na mojej mapie Olsztyna jest coraz więcej konkretnych miejsc, które mnie z nim łączą. Jednym z nich jest dom pod numerem dziesiątym na ul. Królowej Jadwigi, dawnej Pfeifferstraße.
Część członków rodziny z czasem przeprowadziła się do Allensteinu. Dotyczyło to przede wszystkim sióstr Franciszka i mojej babci Cilly, które po zamążpójściu przeniosły się do miasta. Jedną z nich była Ottilie Nerowski. Ottilie w latach trzydziestych wyszła za mąż za Emila Pomaskę, którego rodzina prowadziła spedycję i wypożyczalnię furmanek. Zamieszkali oni właśnie na Pfeifferstraße 10, w domu zbudowanym przez rodzinę męża. To tu w 1941 roku urodziła się siostrzenica mojej babci, Gisela, która dziś mieszka w Kaiserslautern i jest moim głównym partnerem do rozmów o przeszłości naszej rodziny. I to właśnie ona opowiedziała mi historię tego domu, kiedy tylko usłyszała, że stoi on do dziś przy ulicy ciągnącej się wzdłuż dawnego cmentarza żydowskiego, równolegle do Domu Mendelsohna.
Stajnie i garaże należące do interesu jej ojca znajdowały się w podwórzu za budynkiem mieszkalnym, a sama rodzina prowadziła dostatnie życie. W 1945 Ottilie z Giselą i resztą rodzeństwa uciekła przed zbliżającymi się oddziałami Armii Czerwonej, ale kilka tygodni później, kiedy sowieci ich dogonili, wrócili do miasta. Na miejscu stwierdzili, że podczas ich nieobecności w domu zakwaterowano już polskich osadników ze wschodu, zaś ich pięcioosobowa rodzina musiała zamieszkać w przydzielonym jej, jednopokojowym mieszkaniu. W 1947 roku, kiedy z niewoli wrócił ojciec Giseli, pozwolono im znowu wprowadzić się do ich domu, gdzie mieszkali do roku 1963. Emil nigdy nie zadomowił się w Polsce (w przeciwieństwie do jego dzieci, które w Olsztynie chodziły do szkoły, tu miały przyjaciół i tak, jak Gisela, tu świętowały swoje zaręczyny) i to właśnie w tym roku udało im się wreszcie w zamian za dom otrzymać paszporty i pozwolenie na wyjazd. Cała rodzina przeniosła się do Nadrenii-Palatynatu.
Ale wcześniej, w domu na Pfeifferstraße Franciszek musiał być częstym gościem. I to w tym domu, w roku 1942 jego siostra otrzymała wiadomość o jego śmierci. Albrecht Jochmann, kapelan z więzienia Brandenburg-Görden, w którym wykonano egzekucję, w swoim liście napisał, że jej brat podczas swojej ostatniej nocy na tym ziemskim padole „… długo i żarliwie się modlił. Zastawałem go zawsze przy różańcu. A kiedy wszystko już przygotowano i Franciszek miał udać się w swoja ostatnią drogę, powiedział do mnie cicho: „Jeszcze jedna modlitwa!”. Ufajmy, że dobry Bóg będzie dla niego łaskawym sędzią. Tyle serdecznej modlitwy nie może pozostać bez nagrody”.