W wywiadzie udzielonym w zeszłym roku dla Calvert Journal Olga Tokarczuk wyraziła swoje zdziwienie wiekiem mebli znajdujacych sie na wyposażeniu pewnej starej, szkockiej posiadłości, w której przebywała w ramach stypendium dla pisarzy. Niektóre z nich pochodziły aż z XVI stulecia. „Nasza rzeczywistość nie była taka stabilna“, stwierdziła Tokarczuk, „Polska leży bowiem w centralnym korytarzu Europy“.
Zgadzam się z tym także dlatego, że sam mieszkam na wyspie. I choć Irlandia przez stulecia doświadczyła swojej porcji przemocy i tragedii, często ma się tu poczucie, jakby przedmioty i miejsca czy to przez przypadek, czy za sprawą losu żyły nieco dłużej. W moim mieście Dundalk stoi zbudowana w 1240 roku dzwonnica przynależąca do klasztoru Franciszkanów. Ostatni raz celowo wymierzonej w nią przemocy budowla ta doświadczyła koło roku 1315, kiedy to pod przywództwem Roberta the Bruce’a wtargnęli tu Szkoci i spalili klasztor zabijając przy tym 23 mnichów. W samym miasteczku znajdziemy rozproszone, nadal służące właścicielom, wiktoriańskie skrzynki pocztowe z drugiej połowy XIX. Spod republikańskiej zielonej farby, którą pokryto je po 1921 roku, wciąż wyzierają królewskie insygnia. W Dundalk co i rusz można natknąć się na wielowiekowe stoły i krzesła, i żadne z nich nie jest muzealnym eksponatem. .
W Olsztynie jest inaczej. To miasto dużo bardziej doświadczone tragediami i najazdami. W zeszłym tygodniu w towarzystwie dziennikarki radiowej Alicji Kulik spacerowałem po Parku Jakubowym. Rozmawialiśmy przy tym o melancholii i wspomnianym wywiadzie z Olgą Tokarczuk. Park, przez który szliśmy, to niemalże doskonały symbol przerażających wydarzeń, jakie rozegrały się w tym mieście w przeszłości. I nie muszę sięgać aż do średniowiecza. Park Jakubowy został założony w 1862 roku, w czasie, kiedy za sprawą pruskiej kolei i pruskich żołnierzy Olsztyn z małego prowincjonalnego miasteczka przekształcił się w drugie co do wielkości miasto w Prusach Wschodnich. Wybudowano tu restaurację, halę na potańcówki i korty tenisowe. Dziś park ten z małym jeziorkiem, placami zabaw i z mnóstwem cienia pod koronami rosłych drzew jest przyjemnym miejscem dla tych, którzy lubią pospacerować i poleniuchować. Ale owe przerażające wydarzenia i tu zostawiły swoje ślady, obecne są w pomnikach i budynkach. Duży cmentarz ewangelicki, który znajdował się po drugiej stronie ulicy, zamknięto w 1973 roku, a na jego miejscu także utworzono park. Znajdująca się tam mała kaplica neogotycka wzniesiona w roku 1904 z czerwonej cegły, służy dziś prawosławnym mieszkańcom miasta jako Cerkiew Opieki Matki Bożej. Zaraz obok znajduje się pomnik Bogumiła Linki (1865 -1920), działacza narodowego i socjalisty, który w trakcie konferencji pokojowej w Paryżu zabiegał o przyłączenie Warmii wraz z Olsztynem do nowo powstałej Rzeczpospolitej Polski. Zginął z rąk niemieckich policjantów podczas plebiscytu w roku 1920. Pomnik wykonany przez rzeźbiarkę Balbinę Świtycz-Widacką postawiono w roku 1975 i to w nieprzypadkowym miejscu, bowiem w położonym po przeciwnej stronie ulicy Parku Jakubowym w roku 1928 obywatele miasta Allenstein ufundowali tzw. pomnik plebiscytowy upamiętniający głosowanie z roku 1920, w wyniku którego jedenaście południowych powiatów Prus Wschodnich pozostało w granicach Rzeszy. Obok podobnego pomnika wzniesionego w Marienburgu (dzisiejszym Malborku) i Mauzoleum Hindenburga w Hohenstein (dzisiejszym Olsztynku) było to jedno z najważniejszych miejsc pamięci narodowej w Prusach Wschodnich.
Naprzeciwko znajduje się miejsce, które przywołuje pamięć o tym, do czego może doprowadzić skrajny nacjonalizm – tam, po drugiej stronie ulicy spoczywają ofiary hitlerowców: pacjenci dawnego szpitala psychiatrycznego w Kortau (dziś miasteczko uniwersyteckie Kortowo), zamordowani w wyniku hitlerowskiego programu eutanazji, więźniowie filii obozów koncentracyjnych w Prusach Wschodnich i cywile, którzy zginęli w ostatnich dniach wojny. Pozostali jeszcze przy życiu pacjenci z Kortau, a także personel szpitala i ludzie uciekający w popłochu z zajmowanych terenów stracili życie w masakrze, jaką urządzili im w 1945 roku czerwonoarmiści.
Pomnik plebiscytowy w roku 1972 zastąpiono innym. Monumentalna konstrukcja autorstwa rzeźbiarza Bolesława Marschalla poświęcona jest „Bohaterom Walki o Wyzwolenie Narodowe i Społeczne Warmii i Mazur“. A u wylotu pobliskiej ulicy Sybiraków miejsce zajął pomnik ku czci wszystkich tych Polaków, którzy wywiezieni zostali przez Armię Czerwoną do sowieckich łagrów. Na upamiętniającym ich kamieniu wyryto nazwy miejsc zsyłek. Wśród nich jest także Świerdłowsk na Uralu (dziś Jekaterynburg), dokąd prosto z gospodarstwa położonego na przedmieściach Olsztyna wywieziono także moją babcię.
Wszystkie te tragedie wydarzyły się na przestrzeni niecałych stu lat. A mimo to wciąż znajdują się ludzie, którzy próbują wykorzystywać je do celów politycznych. Ale ja myślę, że ci, którzy byli tu przed nami, zapisali nam w testamencie lepsze przesłanie. Park to piękne miejsce, i kiedy spacerowałem po nim w towarzystwie Alicji, świeciło słońce, a po drewnianych konstrukcjach placu zabaw hasała roześmiana grupa szkolnych dzieci. Alicja pokazała mi starą fontannę w formie ozdobnej kamiennej misy, otoczoną ławkami. „Może jest to nasza lokalna wersja krzesła Olgi Tokarczuk“, powiedziała. I ja myślę, że miała rację. Może lepiej tak właśnie patrzeć na przeszłość. Ludzie powinni potrafić bez zazdrości i nienawiści dzielić się dobrymi rzeczami, niezależnie od tego, kto je stworzył. Prawdopodobnie fontanna ta jest dziełem jakiegoś niemieckiego, żydowskiego lub polskiego artysty, ale nie jestem przekonany, ze ma to jakieś znaczenie. Jest to po prostu piękna, stara fontanna w przyjemnym parku.