Spotkania (II): Olsztyn i Tyrol

Warmińsko-Mazurska Filharmonia im. Feliksa Nowowiejskiego

Pod wspólnym tytułem „Spotkania” publikował będę krótkie wywiady z poznanymi tu mieszkańcami Olsztyna. Dzięki nim będę mógł opowiedzieć o ich życiu i pracy z ich perspektywy, a także pokazać miasto widziane ich oczyma.

Jednym z nowszych przybytków kultury w Olsztynie jest Warmińsko-Mazurska Filharmonia im. Feliksa Nowowiejskiego, nazwana tak na cześć najznakomitszego warmińskiego kompozytora, który w 1877 roku przyszedł na świat w pobliskim Wartenburgu. Przy okazji mojej pierwszej wizyty poznałem tam Magdalenę Tokajuk, właścicielkę sopranu koloraturowego i rzeczniczkę prasową filharmonii. Umówiliśmy się wówczas na dłuższą rozmowę o jej pracy i regionie.

Kiedy spotykam się z Magdaleną przed Wysoka Bramą, ta prowadzi właśnie ożywioną rozmowę z pewną starszą parą turystów z Włoch. „Kiedy ich usłyszałam, po prostu musiałam ich zaczepić”, mówi w drodze do najbliższej kawiarni Magda, która wcześniej pracowała dla Tiroler Festspiele Erl i dopiero niedawno wróciła do Olsztyna. „Ale rozmowy z obcymi na ulicy nie należą raczej do typowo polskich zachowań, prawda?”, pytam, a Magda odpowiada mi szelmowskim uśmiechem. „Może jednak nie doceniasz trochę młodszej generacji Polaków?”, dodaje.

Czytaj dalej Spotkania (II): Olsztyn i Tyrol

Jak ja nie lubię lata… (czasami)

Nienawidzę lata. Zwykle. Słońce i upał są dla mnie jak obietnica bez pokrycia, zupełnie tak, jakby ktoś głaskał cię po głowie mówiąc, że wszystkie będzie dobrze, a na końcu czeka na ciebie zachód słońca na plaży kontemplowany przy odgłosach cykad. Ale tak nie jest. Zima i śmierć dopadają każdego. W Olsztynie lato od ponad trzech tygodni wali nas w głowę. Nawet rankiem jest już ponad dwadzieścia stopni, a przez resztę dnia nieznośny upał siedzi okrakiem na mieście niczym tłusty, spływający potem chuligan. Zazdroszczę tym, którzy mogą sobie pojechać na jedną z plaż nad Krzywym, lub nad jakimś innym jeziorem. Mój ponury nastrój może da się jednak także wytłumaczyć wiadomościami, jakie przeczytałem wczoraj pijąc poranną herbatę w mojej olsztyńskiej kuchni. W Niemczech członek ugrupowania neonazistowskiego zastrzelił polityka CDU, brytyjska Partia Konserwatywna prawdopodobnie uczyni premierem pozbawionego kompetencji gamonia i nadal będzie bezmyślnie podążała w kierunku brexitu, a UE nie udało się uzyskać porozumienia w sprawie celów klimatycznych do roku 2050, bo Polska, Węgry, Estonia i Republika Czeska odmówiły ich przyjęcia.

Czytaj dalej Jak ja nie lubię lata… (czasami)

Babcia i Franciszek w bibliotece

Dziś  nagranie z prezentacji poświęconej moim związkom z Olsztynem i powiązanej z czytaniem krótkich fragmentów z książki Von Ostpreußen in den Gulag („Z Prus Wschodnich do Gułagu”). Spotkanie, przy którym towarzyszyła mi Barbara Sapała, moja tłumaczka zwana również „moim polskim głosem”, odbyło się w fantastycznej filii Miejskiej Biblioteki Publicznej „Planeta 11”.

Franciszek: Pfeifferstraße 10

Franciszek staje mi się coraz bliższy. Nie tylko dlatego, że dzięki olsztyńskim bibliotekom i archiwom oraz moim czytelnikom znam coraz więcej szczegółów z okresu jego życia w tym mieście, lecz także dlatego, że na mojej mapie Olsztyna jest coraz więcej konkretnych miejsc, które mnie z nim łączą. Jednym z nich jest dom pod numerem dziesiątym na ul. Królowej Jadwigi, dawnej Pfeifferstraße.

Czytaj dalej Franciszek: Pfeifferstraße 10

Krzesło Olgi Tokarczuk

foto: Ugur Akdemir na Unsplash

W wywiadzie udzielonym w zeszłym roku dla Calvert Journal Olga Tokarczuk wyraziła swoje zdziwienie wiekiem mebli znajdujacych sie na wyposażeniu pewnej starej, szkockiej posiadłości, w której przebywała w ramach stypendium dla pisarzy. Niektóre z nich pochodziły aż z XVI stulecia. „Nasza rzeczywistość nie była taka stabilna“, stwierdziła Tokarczuk, „Polska leży bowiem w centralnym korytarzu Europy“.

Zgadzam się z tym także dlatego, że sam mieszkam na wyspie. I choć Irlandia przez stulecia doświadczyła swojej porcji przemocy i tragedii, często ma się tu poczucie, jakby przedmioty i miejsca czy to przez przypadek, czy za sprawą losu żyły nieco dłużej. W moim mieście Dundalk stoi zbudowana w 1240 roku dzwonnica przynależąca do klasztoru Franciszkanów. Ostatni raz celowo wymierzonej w nią przemocy budowla ta doświadczyła koło roku 1315, kiedy to pod przywództwem Roberta the Bruce’a wtargnęli tu Szkoci i spalili klasztor zabijając przy tym 23 mnichów. W samym miasteczku znajdziemy rozproszone, nadal służące właścicielom, wiktoriańskie skrzynki pocztowe z drugiej połowy XIX. Spod republikańskiej zielonej farby, którą pokryto je po 1921 roku, wciąż wyzierają królewskie insygnia. W Dundalk co i rusz można natknąć się na wielowiekowe stoły i krzesła, i żadne z nich nie jest muzealnym eksponatem. .

Czytaj dalej Krzesło Olgi Tokarczuk

Spotkania (I) – Olsztyn i Frankfurt

Foto: Jan-Philipp Thiele via Unsplash

Pod wspólnym tytułem „Spotkania” publikował będę krótkie wywiady z poznanymi tu mieszkańcami Olsztyna. Dzięki nim będę mógł opowiedzieć o ich życiu i pracy z ich perspektywy, a także pokazać miasto widziane ich oczyma.

Aleksandra jest jedną z 20.000 osób studiujących na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim (UWM), który powstał w wyniku połączenia Akademii Rolniczo-Technicznej, Wyższej Szkoły Pedagogicznej i Wyższego Seminarium Duchownego. W tym roku uczelnia świętuje swoje dwudzieste urodziny. Aleksandra, która pochodzi z okolic Pasłęka, miasteczka położonego w północnej części województwa, wraz z inną studentką wynajmuje mieszkanie na Jarotach. W Olsztynie mieszka od dwóch lat. Studiuje tu germanistykę i to właśnie w ramach studiów uczestniczyła w warsztatach, które poprowadziłem na uniwersytecie. Tak się poznaliśmy.

Czytaj dalej Spotkania (I) – Olsztyn i Frankfurt