W wywiadzie udzielonym w zeszłym roku dla Calvert Journal Olga Tokarczuk wyraziła swoje zdziwienie wiekiem mebli znajdujacych sie na wyposażeniu pewnej starej, szkockiej posiadłości, w której przebywała w ramach stypendium dla pisarzy. Niektóre z nich pochodziły aż z XVI stulecia. „Nasza rzeczywistość nie była taka stabilna“, stwierdziła Tokarczuk, „Polska leży bowiem w centralnym korytarzu Europy“.
Zgadzam się z tym także dlatego, że sam mieszkam na wyspie. I choć Irlandia przez stulecia doświadczyła swojej porcji przemocy i tragedii, często ma się tu poczucie, jakby przedmioty i miejsca czy to przez przypadek, czy za sprawą losu żyły nieco dłużej. W moim mieście Dundalk stoi zbudowana w 1240 roku dzwonnica przynależąca do klasztoru Franciszkanów. Ostatni raz celowo wymierzonej w nią przemocy budowla ta doświadczyła koło roku 1315, kiedy to pod przywództwem Roberta the Bruce’a wtargnęli tu Szkoci i spalili klasztor zabijając przy tym 23 mnichów. W samym miasteczku znajdziemy rozproszone, nadal służące właścicielom, wiktoriańskie skrzynki pocztowe z drugiej połowy XIX. Spod republikańskiej zielonej farby, którą pokryto je po 1921 roku, wciąż wyzierają królewskie insygnia. W Dundalk co i rusz można natknąć się na wielowiekowe stoły i krzesła, i żadne z nich nie jest muzealnym eksponatem. .
Czytaj dalej Krzesło Olgi Tokarczuk