O wielkich posiadłościach ziemskich w Prusach Wschodnich i rodzinach, do których należały, wiem niewiele. Gospodarstwo mojej babci było zwykłe, a od niej samej nigdy nie słyszałem nic o szlacheckich rodzinach w sąsiedztwie, czy o okolicznych majątkach ziemskich. Czytałem oczywiście opowieści hrabiny Marion Dönhoff o rodach Dönhoffów, Dohna czy Lehndorffów i o wielu nieistniejących już dziś wschodniopruskich dworach, jak ten w Slobitten (dziś Słobity) czy Friedrichstein (Kamenka), o ich znaczeniu w kontekście historycznym, społecznym i artystycznym. I bardzo się cieszę, że ja, pisarz miejski, już w przyszłym tygodniu będę miał okazję spenetrować wnętrzności jednego z pozostałych przy życiu pałaców.
Czytaj dalej STN:ORTFranciszek – Pelagia
Im więcej wiem o Franciszku, tym więcej pojawia się znaków zapytania. Zawsze miałem wrażenie, że opuścił on Olsztyn celowo, z zamiarem udania się do Berlina, że wyjechał dobrowolnie, nęcony pokusami dużego miasta. Ale być może wcale tak nie było. Franciszek tu, na miejscu, intensywnie angażował się w kulturalną działalność Związku Polaków w Niemczech; uczestniczył w szkoleniach, konkursach śpiewu, wycieczkach i zabawach. Działalność ta rozrastała się wprost proporcjonalnie do stopnia ucisku, jakiego w latach trzydziestych doświadczali Polacy na Warmii. No i była tu Pelagia.
Czytaj dalej Franciszek – PelagiaKaliningrad, mon amour (I) – Pojedynek z powodu pewnej damy
Olsztyn mojej babci nigdy nie był dla mnie bytem abstrakcyjnym, czy też miejscem sentymentalnej tęsknoty. Ze swoimi kościołami, zamkiem, wysoką wieżą ratuszową i gospodyniami, u których dziewczęta z Lengainen uczyły się gotowania i dobrych manier był Olsztyn jak najbardziej miastem z tego świata.
Czytaj dalej Kaliningrad, mon amour (I) – Pojedynek z powodu pewnej damySztuka, czasopismo i psy
Do wielu działań, jakie podejmuje Wojewódzka Biblioteka Publiczna w Olsztynie należy także wydawanie kwartalnika pod tytułem VariArt. To bardzo starannie przygotowany, niezależny magazyn o sztuce w całym regionie zawierający wiersze, zdjęcie prac malarskich, krótkie formy prozatorskie, wywiady i artykuły poświęcone wydarzeniom artystycznym. Każde wydanie ma swój temat wiodący i było mi bardzo miło, kiedy zaproszono mnie do udziału w przygotowaniu najnowszego numeru pod hasłem „człowieczeństwo i życzliwość”. Pismo zaprezentowano wczoraj, w ramach wakacyjnych spotkań: „Czytaj-Graj-Pamiętaj”, na które zaproszono także psy ze schroniska, aby pomogły najnowsze, ‘ludzkie’ wydanie wyprawić w świat. VariArt dostępne jest we wszystkich bibliotekach w Województwie Warmińsko-Mazurskim oraz bezpłatnie na stronie internetowej: www.wbp.olsztyn.pl/publikacje | VariArt 01/2019 als PDF
Czytaj dalej Sztuka, czasopismo i psyI już po wojnie… jakże mi jej brak…
Mniej więcej 18 kilometrów od Olsztynka znajduje się kolejny pomnik, który choć nowszy od tego tannenberskiego, poświęcony jest bitwie stoczonej wiele, wiele lat wcześniej. Pomnik, który w języku niemieckim nosi w dodatku taką samą nazwę.
W Bitwie pod Grunwaldem 15 lipca 1410 roku Korona Królestwa Polskiego i Wielkie Księstwo Litewskie pod dowództwem polskiego króla Władysława II Jagiełły i wielkiego księcia litewskiego Witolda pokonały rycerzy zakony krzyżackiego prowadzonych do boju przez wielkiego mistrza Ulricha von Jungingena. Większość krzyżackich dowódców, na czele z wielkim mistrzem, zginęła na polu walki lub dostała się do niewoli. Była to jedna z największych bitew w średniowiecznej Europie. W zależności od źródła, liczba uczestników wynosiła od 27.000 do 65.000. Wynik bitwy przyniósł zupełnie nowy rozkład sił w ówczesnej Europie Środkowej, natomiast mity, jakie wokół niej narosły, od stuleci towarzyszą oficjalnej narracji i często wykorzystywane są do celów propagandowych. Bitwa z 1410 roku urosła do rangi symbolu triumfu narodowego lub narodowej hańby, w zależności od tego, po której stało się stronie. I stan ten trwa od stuleci, choć uczestnicy tej potyczki już dawno obrócili się w proch
Czytaj dalej I już po wojnie… jakże mi jej brak…I już po wojnie…
Każdy mężczyzna w swoich marzeniach jest wojownikiem. I nie powinien dziwić fakt, że przez stulecia mężczyźni (łącznie ze mną) zafascynowani byli walkami, wojnami i scenami batalistycznymi. I wielu z nich podążając za ową fascynacją znalazło najpierw mundur, a potem ból, kalectwo, śmierć. Świadectwem tego są liczne cmentarze wojenne na Warmii – są tu groby Rosjan zabitych przez Niemców, zabitych przez Niemców Polaków i Niemców zabitych przez Rosjan.
Takim miejscem, które dla mnie symbolizuje nie tylko owo pragnienie sławy, lecz i to, jak potrafił wynaturzyć je nacjonalizm, jest porośnięty trawą pagórek położony na zachód od Olsztynka. Do 1945 roku znajdowało się tam słynne Mauzoleum Hindenburga (oficjalna nazwa to Pomnik Narodowy Bitwy pod Tannenbergiem, znany jako Tannenberg-Denkmal).
Czytaj dalej I już po wojnie…Filmowo
W zeszłym tygodniu Olsztyn odwiedziła dr Magdalena Gębala z Niemieckiego Forum Kultury Europy Środkowei i Wschodniej w towarzystwie ekipy filmowej z liceum filmowego Babelsberg z maturzystą Davidem Katzem na czele. Przybyli tu, aby nakręcić film dokumentalny o mnie i mojej pracy pisarza miejskiego. Szkoła z Babelsbergu od wielu już lat współpracuje z Forum Kultury tworząc dla niego podobne obrazy. „Mój“ film będzie miał swoją premierę w listopadzie w Poczdamie. Z polskimi podpisami pokażemy go na początku przyszłego roku w Olsztynie.
Czytaj dalej FilmowoSpotkania (II): Olsztyn i Tyrol
Pod wspólnym tytułem „Spotkania” publikował będę krótkie wywiady z poznanymi tu mieszkańcami Olsztyna. Dzięki nim będę mógł opowiedzieć o ich życiu i pracy z ich perspektywy, a także pokazać miasto widziane ich oczyma.
Jednym z nowszych przybytków kultury w Olsztynie jest Warmińsko-Mazurska Filharmonia im. Feliksa Nowowiejskiego, nazwana tak na cześć najznakomitszego warmińskiego kompozytora, który w 1877 roku przyszedł na świat w pobliskim Wartenburgu. Przy okazji mojej pierwszej wizyty poznałem tam Magdalenę Tokajuk, właścicielkę sopranu koloraturowego i rzeczniczkę prasową filharmonii. Umówiliśmy się wówczas na dłuższą rozmowę o jej pracy i regionie.
Kiedy spotykam się z Magdaleną przed Wysoka Bramą, ta prowadzi właśnie ożywioną rozmowę z pewną starszą parą turystów z Włoch. „Kiedy ich usłyszałam, po prostu musiałam ich zaczepić”, mówi w drodze do najbliższej kawiarni Magda, która wcześniej pracowała dla Tiroler Festspiele Erl i dopiero niedawno wróciła do Olsztyna. „Ale rozmowy z obcymi na ulicy nie należą raczej do typowo polskich zachowań, prawda?”, pytam, a Magda odpowiada mi szelmowskim uśmiechem. „Może jednak nie doceniasz trochę młodszej generacji Polaków?”, dodaje.
Czytaj dalej Spotkania (II): Olsztyn i TyrolJak ja nie lubię lata… (czasami)
Nienawidzę lata. Zwykle. Słońce i upał są dla mnie jak obietnica bez pokrycia, zupełnie tak, jakby ktoś głaskał cię po głowie mówiąc, że wszystkie będzie dobrze, a na końcu czeka na ciebie zachód słońca na plaży kontemplowany przy odgłosach cykad. Ale tak nie jest. Zima i śmierć dopadają każdego. W Olsztynie lato od ponad trzech tygodni wali nas w głowę. Nawet rankiem jest już ponad dwadzieścia stopni, a przez resztę dnia nieznośny upał siedzi okrakiem na mieście niczym tłusty, spływający potem chuligan. Zazdroszczę tym, którzy mogą sobie pojechać na jedną z plaż nad Krzywym, lub nad jakimś innym jeziorem. Mój ponury nastrój może da się jednak także wytłumaczyć wiadomościami, jakie przeczytałem wczoraj pijąc poranną herbatę w mojej olsztyńskiej kuchni. W Niemczech członek ugrupowania neonazistowskiego zastrzelił polityka CDU, brytyjska Partia Konserwatywna prawdopodobnie uczyni premierem pozbawionego kompetencji gamonia i nadal będzie bezmyślnie podążała w kierunku brexitu, a UE nie udało się uzyskać porozumienia w sprawie celów klimatycznych do roku 2050, bo Polska, Węgry, Estonia i Republika Czeska odmówiły ich przyjęcia.
Czytaj dalej Jak ja nie lubię lata… (czasami)Babcia i Franciszek w bibliotece
Dziś nagranie z prezentacji poświęconej moim związkom z Olsztynem i powiązanej z czytaniem krótkich fragmentów z książki Von Ostpreußen in den Gulag („Z Prus Wschodnich do Gułagu”). Spotkanie, przy którym towarzyszyła mi Barbara Sapała, moja tłumaczka zwana również „moim polskim głosem”, odbyło się w fantastycznej filii Miejskiej Biblioteki Publicznej „Planeta 11”.